Dzisiaj postanowiłam przemierzyć miasto piechotą, bo … samochód został w warsztacie. Odważna decyzja, bo chłodna, deszczowa i wietrzna aura zdecydowanie nie sprzyja takim wędrówkom. Nie żałuję! Lubię odkrywać w swoim mieście to, co sprawia mi przyjemność i jest kolejnym argumentem w sporze z każdym, kto uważa, że w tym mieście nic się nie dzieje dobrego i ciekawego.
Wręcz odwrotnie. Odnoszę wrażenie, że w Szczecinie zmienia się wiele i co najważniejsze – w większości przypadków na lepsze. Co dzisiaj odkryłam? Słup Szymon, kufer Czekanowskiego, największe ponoć skupisko robinii białej (to odmiana pachnącej pysznie akacji), której przyjrzę się uważnie tej wiosny. Wszystko w jednym miejscu! Zapytacie pewnie – gdzie?
Idź do parku Andersa!
W parku mojego dzieciństwa, a dzisiaj znanego jako park generała Władysława Andersa tak dużo się zmieniło, że postanowiłam do niego wkroczyć. Ten w centrum miasta, otoczony kościołami i nieopodal pewnej galerii handlowej, plac (bo jedni nazywają go parkiem, a inni właśnie placem), teren pełen zieleni ma również, jak się okazuje, niezwykle tajemniczą przeszłość. Swego czasu wydawał mi się przestrzenią niemal bezkresną i dziką. Dzisiaj można przechadzać się z przyjemnością. Jedni zagrają w nim w warcaby, albo w ping ponga. Inni poćwiczą, lub pospacerują wygodnymi ścieżkami przyglądając się rzeźbom czy ciekawym okazom drzew i krzewów (wspomniane wcześniej akacje, wiązy, szpaler kasztanowców, który jest osobliwością nawet w skali kraju, tamaryszek, oliwnik wąskolistny i nawet jest korkowiec amurski) zasiadając na wygodnej ławce.
Słup Szymon
Tu również znajduje się miejska galeria plakatu działająca od października 2018. Dzięki świetnemu projektowi kuratorów: Kaji Depty-Kleśty i Piotra Depty-Kleśty z Katedry Grafiki Projektowej Wydziału Sztuk Wizualnych Akademii Sztuki zrealizowanemu przy wsparciu Miasta Szczecin. Dzisiaj obejrzałam sobie ekologiczne plakaty uczniów szczecińskiego Liceum Plastycznego. Podobały mi się. Proste w kompozycji, wymowne w przekazie – nie pozostawiają bez refleksji. Znakomity pomysł!
A na deser Czekanowski
Nie wiem, jak Wy, ale ja do dzisiaj nie wiedziałam kto to jest Jan Czekanowski. Wstyd? Pewnie jakiś tam się pojawił, gdy zobaczyłam figurę mężczyzny w ubiorze podróżnika, jak z filmu “Pożegnanie z Afryką”. Siedzi sobie w swobodnej pozie na miedzianym kufrze w otoczeniu zieleni parkowej.
Sponsorami rzeźby był Uniwersytet Szczeciński, Polskie Towarzystwo Afrykanistyczne, Stowarzyszenie Afryka Nowaka i miasto, a dowodem są znaki na skrzyni. Artysta, który wykonał to dzieło jest dla mnie wielką zagadką, bo żadne googlowanie nie pomogło. Ponoć jest nim jakiś Afrykanin. Rzeźba dotarła do Szczecina drogą lotniczą z Afryki przez Berlin, by 2012 roku znaleźć swoje miejsce w tym właśnie parku. I bardzo dobrze.
Czasami warto chodzić piechotą
Dawno nie widziałam w Europie tak przyjaznego miejsca w centrum miasta. Mając niewiele czasu i mieszkając w śródmieściu można, jak się okazuje złapać oddech w ładnej, bo estetycznie przemyślanej przestrzeni dodając do niej wszystko to, co człowiekowi współczesnemu może być potrzebne – dla ducha i ciała. To lubię, a dzisiejszy marsz przez zapłakane deszczem miasto był inspiracją do przemyśleń o sztuce w ogóle. Nie tylko na przysłowiowym płótnie powstają wybitne dzieła , ale sztuką też jest, dla mnie, taka organizacja przestrzeni publicznej, która uwzględnia nie tylko potrzeby lokalnej społeczności, ale też taka, która edukuje i oddziałuje estetycznie. To sztuka dnia codziennego. Jest często niezauważalna, ale potrzebna i społecznie ważna.
Komentarze