Wczorajszy wernisaż fotografii Anny Niemiec “Filharmonia w obiektywie” mimo nadzwyczajnie przyjemnej pogody zgromadził w Galerii Poziom 4. szczecińskiej Filharmonii wcale liczną publiczność. I jak się wydaje był to czas wielkiej i zaskakującej przyjemności dla przybyłych. Okazuje się, że truizm: można patrzeć i nie widzieć w niczym nie traci na aktualności.
Z informacji otrzymanych od fotografki wynika, że “żadne z moich zdjęć nie jest fotomontażem. Tak jak każde zdjęcie uzyskiwane z aparatu cyfrowego, poddaję je obróbce w tzw. ciemni cyfrowej. Tak więc poprawiam kontrast, wyostrzam, zwiększam, bądź zmniejszam nasycenie kolorów, usuwam “śmieci” , konwertuję do B&W, prostuję i docinam. Są to niezbędne zabiegi dla uzyskania zadowalającego efektu wizualnego.”
Tym większa to była przyjemność odkrywania i odpowiadania sobie na pytanie: jak to zdjęcie zostało zrobione? Gdzie to jest? Jak to możliwe, że tego nie zauważyłam/ -em/ -liśmy? Krótko mówiąc – świetna wystawa, którą trzeba dla własnej przyjemności zobaczyć. Można zabawić się w Sherlocka Holmes’a i próbować rozszyfrowywać tajemnicze ujęcia obiektywu Anny Niemiec.
Zaskakujące są matematyczne czarno-białe fotografie, które świetnie podkreślają geometryczność bryły budynku filharmonii i jej elewację. W nich także można odkryć niezwykłe powiązania z naturą.
Kolorowe przysłowiowe cztery pory roku z Filharmonią w roli głównej zachwycają uchwyconą atmosferą i wysmakowanym kolorem.
Bardzo podobały mi się fotografie detali gmachu tej instytucji, które po powiększeniu sprawiają wrażenie elementów poetyckiej i baśniowej scenografii jakiegoś przedstawienia teatralnego.
Zaskakujące są pozornie zwyczajne ujęcia, które teoretycznie może zrobić każdy. Ha, ha, ale to nie jest takie proste jak się okazuje i tylko nielicznym to się udaje. Do tej grupy z pewnością zaliczyć można fotografie Anny Niemiec.
Początkowo miałam wątpliwości, czy prezentacja wystawy Anny Niemiec “Filharmonia w obiektywie” w w galerii Filharmonii w Szczecinie jest dobrym pomysłem. Teraz wiem, że to był strzał w dziesiątkę. Dzięki tej wystawie patrzę od wczoraj na ten rozpoznawalny już wszędzie budynek szczecińskiej Filharmonii za każdym razem jakby to był pierwszy raz, bo już wiem, że skrywa on więcej tajemnic. Przede mną zaś i przed innymi wiele jeszcze fascynujących odkryć, co z niekłamaną przyjemnością odnotowuję w swojej pamięci.
P.S. Wystawę można oglądać do 17 września 2017
Komentarze