Mam nadzieję, że moda na vintage w polskiej sztuce XX wieku, tak zauważalna na aukcjach i wśród kolekcjonerów, będzie miała wpływ na szersze zainteresowanie sztuką polskich twórców tzw. drugiego planu. Może dzięki temu twórczość tak znakomitego artysty jakim jest Marian Nyczka zostanie odkryta i doceniona. Uważam, że zadaniem naszego pokolenia i następnych, a żyjących w tej części Polski jest zadbanie o to, by dorobek artystyczny twórców Szczecina został uznany i wyszedł z niezasłużonego cienia Warszawy i Krakowa.
Przyznaję, mam zaległości i nie wiem od czego zacząć, do jakiego tematu mam przyłożyć klawiaturę. Ale! Ciągle jeszcze mam w pamięci świetną wystawę w Sali pod Piramidą Książnicy Pomorskiej, za którą z całą pewnością podziękować należy szefowi tej instytucji – Lucjanowi Bąbolewskiemu, kuratorce wystawy – Marii Łopuch za znakomitą koncepcję, Urszuli Kremer-Wróblewskiej i Hannie Dąbrowskiej za świetny projekt i opracowanie plastyczne wystawy, córce – Małgorzacie Nyczce za udostępnienie prywatnych zbiorów i wszystkim tym, którzy współtworzyli to wydarzenie.
Wspomniana wystawa „Kobieta i pejzaż” prezentowała twórczość malarskiego i małżeńskiego duetu Grażyny Harmacińskiej-Nyczki i Mariana Nyczki. Na wernisażu prezentowany był album “Nyczka. Miasto kobiet” i film autorstwa Dominika Sienkiewicza i Andrzeja Łazowskiego “Fenomen Mariana Nyczki“, który warto obejrzeć. Zaś pomysłodawcą wydawniczego projektu był również Andrzej Łazowski, fotografik, prezes Stowarzyszenia Czas Przestrzeń Tożsamość. Oczywiście książkę kupiłam i nie żałuję.
Nyczka ciągle czeka na prawdziwe odkrycie
Pierwszy raz zobaczyłam grafikę Mariana Nyczki wiele lat temu w galerii Art 5. Jej właścicielka – Pani Barbara Warzeńska- stwierdziła, że grafiki tego artysty są świetne, a twórczość jego niedoceniana. Po obejrzeniu wystawy w Książnicy już wiem, że z tą opinią – niestety – muszę się zgodzić.
Za nim to nastąpi dobrze jest poznać parę szczegółów z jego biografii. Marian Nyczka (1925 – 1986) studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Sopocie (obecnie ASP w Gdańsku) pod kierunkiem profesorów Juliusza Studnickiego i prof. Jacka Żuławskiego. Dyplom uzyskał w 1955. Od 1953 związany był ze Szczecinem. Uprawiał malarstwo i grafikę. Specjalizował się w linorycie. Był cenionym autorem ekslibrisów. Współtworzył tzw. grupę sopocką, w skład której weszli przybyli do Szczecina wychowankowie sopockiej PWSSP. Ponadto był członkiem grup twórczych: Grupa 7, Grupa 3, Grupa 13. Jego prace znajdują się m.in. w zbiorach MN w Szczecinie i Warszawie, Zamku Książąt Pomorskich i Książnicy Pomorskiej w Szczecinie, Muzeum Okręgowym w Toruniu, Muzeum im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze oraz zbiorach prywatnych w kraju i za granicą.
To, co urzekło mnie w jego malarstwie to harmonijne kompozycje postaci kobiecych. Niezależnie od wieku jest zawsze postacią pełną delikatności owiana mgiełką tajemnicy. Spokojna, często z zagadkowym uśmiechem oddaje się różnym czynnościom. Nie ma znaczenia co robi kobieta, czy gra w karty, rozmawia, je lody, czy patrzy przed siebie. Zawsze, ale to zawsze jest zachwycająca. Odziana w subtelność barw i prostotę kształtów nadanych przez formę geometrii nie traci krzty ze swej najprawdziwszej kobiecości. Marian Nyczka to malarski znawca wdzięku w każdej postaci, a w szczególności wielbiciel płci przeciwnej w tym najlepszym i najszlachetniejszym rozumieniu.
Jego wrażliwość i wyostrzony zmysł obserwatora odnajdujemy w mistrzowskim przedstawianiu ulotnych chwil. Paradoksalnie rzecz biorąc najpełniej jest ono widoczne w jego grafikach, linorytach. Pozornie gruba linia konturów zamiast przytłaczać jest nośnikiem wielu informacji o dziejących się zdarzeniach i sytuacjach nią nakreślonych.
Pani Grażyna
O tej artystce pisałam już kilkakrotnie, a ostatnio we wrześniu 2018 roku przy okazji wystawy w galerii Kierat I . Z Panią Grażyną Harmacińską-Nyczką (1926– 2017 ) miałam przyjemność poznać się w 2010 roku, w Jej pracowni przy placu Orła Białego przy okazji wywiadu i organizacji XXIII PFMW (Polski Festiwal Malarstwa Współczesnego) w Szczecinie. Wtedy po raz pierwszy obejrzałam głównie obrazy malarki i kilka grafik męża.
Usłyszałam też opowieść o twórczych zmaganiach ich obojga, różnicach temperamentów i pojmowania sztuki. Jedno było oczywiste – nie widzieli świata poza sobą, a szanując siebie nawzajem tworzyli w dwóch oddzielnych pracowniach. Było to dwadzieścia cztery lata po śmierci Mariana Nyczki, artysty skromnego, wycofanego, skupionego na swojej pracy twórczej, żyjącego zaledwie 59 lat . Malarka dożyła sędziwego wieku 91 lat i przeżyła swojego męża 31 lat!
Na zakończenie refleksja
Bardzo podobała mi się wystawa w Sali pod Piramidą w Książnicy Pomorskiej. Świetnie zorganizowana i starannie przygotowana. Ten projekt był strzałem w dziesiątkę i pozostawił niedosyt. Teraz sobie wyobraźcie jaką frajdą byłoby zajrzeć do zbiorów niektórych instytucji w Szczecinie, wydobyć na światło dzienne i udostępnić mieszkańcom i przyjeżdżającym do niego to, co w istocie jest najcenniejsze i najpiękniejsze w twórczości artystów tej części Polski! Pewnie nie jedno by nas zadziwiło i zaskoczyło, oj, nie jedno… .
Komentarze