Mam przed sobą najnowszą publikację stowarzyszenia Czas Przestrzeń Tożsamość wydaną w ramach serii wydawniczej BOS: „Eysymont. Ślad na ziemi”. Niewątpliwa wartość tego polsko-niemieckiego albumu polega na tym, że jest to pierwsza i tak obszerna publikacja o życiu i twórczości szczecińskiego wybitnego artysty malarza wydana 30 lat (sic!) po jego śmierci. Pisząc to zdanie trudno uwierzyć, że taka sytuacja mogła się w ogóle zdarzyć. Kto jak kto, ale to właśnie ten artysta ze swym dorobkiem twórczym zasługuje na szczególne zainteresowanie i atencję tych, którzy odpowiedzialni są za ochronę kulturalnego dziedzictwa tej części Polski.
Seria wydawnicza BOS Andrzeja Łazowskiego
Książka powstała dzięki wsparciu Miasta Szczecin. To trzeci album serii BOS (Bałtyk Odra Szczecin). Pierwszy poświęcony był Erazmowi Kalwaryjskiemu, drugi Marianowi Nyczce. Każdy jest pełen przydatnych informacji i zdjęć ilustrujących artystyczny dorobek malarzy. Każdy album jest starannie wydany edytorsko: twarda obwoluta, dobry papier, zdjęcia prac artystów oddają dobrze ich kolorystykę i fakturę. Podsumowując – warto zainwestować w tę serię i systematycznie ją kompletować.
Kto stworzył ideę BOS?
Pomysłodawcą serii wydawniczej BOS jest Andrzej Łazowski, szczeciński artysta-fotografik. Stworzył rozpoznawalną markę, która poprzez stowarzyszenie Czas Przestrzeń Tożsamość promuje Szczecin i region zachodniopomorski. Jego pomysłem są także „Drzewka Pamięci”, które sadzone są każdego roku na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie. To symbol pamięci o wybitnych osobach regionu zachodniopomorskiego. Interesują go działania w międzykulturowych projektach społecznie ważnych dla polsko-niemieckiego pogranicza znajdującego się w pobliżu Szczecina.
Kim jest malarz wg Tadeusza Eysymonta?
Zbigniew Gonczaruk w rozmowie z Marią Łopuch o malarzu przypomina znamienne słowa artysty: „Powiadał, że żeby malować nie wystarczy umieć i chcieć, ale trzeba mieć jeszcze, używając kolokwialnego określenia „kopa’. Coś musi cię ciągnąć w ten świat i trzymać w nim, mimo wszystko” (Eysymont. Ślad na ziemi, Szczecin 2020, s. 25).
Co znajdziemy w książce?
Książka ma przemyślaną strukturę wewnętrzną przydatną czytelnikowi. Pierwsza jej część to zapis trzech rozmów. Przeprowadziła je Maria Łopuch z osobami, które znały artystę osobiście. Malarza wspominali: Stanisław Krzywicki – wieloletni dyrektor Książnicy Pomorskiej i prezes Szczecińskiego Towarzystwa naukowego (Malarz i jego czasy), Zbigniew Gonczaruk – były dyrektor przedsiębiorstwa „Sztuka Polska” (Zauroczenie) i syn – Jarosław Eysymont, również artysta malarz (Ojciec artysta).
Każde wspomnienie to inny portret artysty, ale też wszystkie trzy opowieści to historie o niezwykłym człowieku i twórcy. Kolejnym tekstem jest esej Marii Łopuch, który poprzedza ponad 60 stron barwnych reprodukcji prac artysty. Całości dopełnia kalendarium życia artysty i starannie sporządzona bibliografia. Każda część książki posiada rzeczywistą wartość poznawczą i informacyjną. I to jest duży plus tej publikacji.
Maria Łopuch o Tadeuszu Eysymoncie
Album bardzo dużo zawdzięcza merytorycznej opiece Marii Łopuch. Esej, którego jest autorką świetnie łączy wątki biograficzne z życia malarza z jego twórczością. Jak już wspomniałam tekst poprzedza chronologiczną prezentację prac artysty. Tym samym porządkuje, omawia, wyjaśnia mało znane fakty i podaje ważne informacje dotyczące twórczych poszukiwań i sposobów tworzenia Tadeusza Eysymonta.
Maria Łopuch, na zakończenie, trafnie opisała dorobek malarza: „Bo twórczość Tadeusza Eysymonta daleko wykracza poza tradycyjne pojęcie obrazu, w różnych okresach zbliżając się do płaskorzeźby i na przestrzeni prawie czterdziestu lat przechodziła liczne przemiany. Ta zmienność, ciągłe poszukiwania i eksperymenty, dotyczące form, konwencji, materiałów, czynią z jego twórczości zjawisko bardzo indywidualne, a przy tym fascynujące” (tamże, s. 70).
Jak inni wspominają Tadeusza Eysymonta?
Malarz należał do twórców aktywnych, którzy tworzyli środowisko artystyczne tego miasta począwszy od lat 60-tych XX wieku. Cieszył się szacunkiem środowiska plastyków. Był dwukrotnie prezesem Związku Polskich Artystów Plastyków w Szczecinie (1954-56 i 1972-74). Był człowiekiem otwartym i życzliwym dla młodszych kolegów po fachu. Zachęcał ich do wspólnego działania. Sam jednak był niezwykle pracowity i skoncentrowany na własnej twórczości (wg Stanisława Krzywickiego).
Nieustannie poszukiwał własnego sposobu tworzenia. Na tle środowiska jawił się jako artysta odrębny, oddzielny i niezależny, który zawsze szedł własną drogą. Stale zgłębiał historię sztuki z różnych stron świata. Fascynował go Orient. W różnych okresach życia inspirował się sztuką Wschodu, a szczególnie Kaukazu. Historia i przyroda zajmowały go niezmiennie, a mimo tego świat, który tworzył był wewnętrznie spójny i jednorodny, a jednocześnie bardzo odmienny od innych (wg Zbigniewa Gonczaruka).
Co warto wiedzieć o Tadeuszu Eysymoncie?
Tadeusz Eysymont należał do tzw. Grupy Sopockiej, tj. do grona 14 absolwentów Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Sopocie, którzy na zlecenie ówczesnego Ministerstwa Kultury i Sztuki, jesienią 1953 roku osiedlili się w Szczecinie. Ich zadaniem było ożywienie środowiska plastycznego w mieście.
Czas szybko biegnie i już wkrótce, bo w 2023 roku, będziemy obchodzić 70-lecie istnienia Grupy Sopockiej. Byłoby wspaniale móc obejrzeć w szczecińskim Muzeum Narodowym wystawę prezentującą dorobek artystyczny właśnie tych artystów. I jest ku temu bardzo ważna przesłanka. To właśnie MN w Szczecinie jest w posiadaniu ich najlepszych i najciekawszych prac. Sądzę, że dopisałaby, nie tylko oczywiście, szczecińska wielopokoleniowa publiczność. Zainteresowanie polską sztuką vintage jest duże. To dobry pretekst do popularyzowania naszej lokalnej historii sztuki.
Oryginalność obrazów Tadeusza Eysymonta
Z twórczością Tadeusza Eysymonta zetknęłam się wielokrotnie i za każdym razem było to niezwykłe doświadczenie estetyczne. Ostatni raz obejrzałam jego obrazy w 2019 roku, podczas realizacji projektu wystawy o rodzinach artystycznych w Szczecinie. Oglądałam je w szczecińskich instytucjach publicznych, o czym już pisałam wcześniej na blogu.
Moją uwagę zwróciła przede wszystkim faktura jego obrazów. Zachwyciła mnie także wyjątkowa biegłość operowania kolorem oraz konsekwentna powtarzalność detali na różnych obrazach. „Aby wyrazić pewne myśli używałem określonych znaków. Sam je wymyślałem. Nazwałem je śladami” (Pozostawić coś po sobie, Głos Szczeciński, 28.08.1985). Abstrakcja była jego krainą szczęśliwą, a dokładniej abstrakcja niegeometryczna tj. informel.
Ten rodzaj działania umożliwiał artyście, bez jakichkolwiek ograniczeń, tworzenie i kształtowanie własnej przestrzeni malarskiej – a przecież na tym artyście zależało najbardziej. Do budowania faktury, która często była bliska płaskorzeźbie wykorzystywał różne przedmioty użytku codziennego: części starych garnków, elementy metalowe, ryż, styropian, kawałki płytek ceramicznych. Ta zróżnicowana powierzchnia obrazowania była niezbędna artyście do tworzenia rytmicznych kompozycji oraz wywołania określonych emocji i nastrojów.
Niedaleko pada jabłko od jabłoni
Konsekwentnie podążał swoją drogą i osiągnął swój cel. Nie chciał nikogo naśladować – tak wspomina ojca – syn, Jarosław Eysymont.
Syn idąc śladami ojca wybierał ten sam „fach”. Terminując u niego i mając za wzór silną osobowość sam stał się indywidualnością, która podąża własną drogą. Ojciec był wymagający – syn wykonywał wiele poleceń i różne zadania. Z bliska obserwował jego poszukiwania i proces powstawania obrazów.
„Malarstwo mu nie wystarczało w żaden sposób” – tak zapamiętał ojca (tamże, s. 43). Tak, Tadeusz Eysymont ambitnie tworzył różne projekty. Zrealizował razem z synem słynną mozaikę dla Zakładu Przemysłu Odzieżowego DANA. I to dzięki synowi wszystkie elementy mozaiki nie uległy zniszczeniu, ale znalazły swoje schronienie w magazynie Muzeum Narodowego w Szczecinie. Miejmy nadzieję, że jeszcze kiedyś ujrzy światło dzienne i następne pokolenia będą miały okazję ją obejrzeć i zrozumieć na czym polega jej wyjątkowość.
A gdzie są kobiety plastyczki?
Panie Andrzeju! Mam nadzieję, że pojawią się kolejne publikacje, bo twórców godnych zapamiętania jest wielu. Mam też nadzieję, że w końcu doczekamy się albumów prezentujących twórczość kobiet plastyczek, bo jak do tej pory prym wiodą panowie artyści.
W razie potrzeby służę listą nazwisk szczecińskich twórczyń, których sztuka godna jest uwagi. Życzę Panu powodzenia i wytrwałości w stworzeniu kompletnej serii o szczecińskich artystach.
Refleksja na zakończenie
Niewątpliwie Tadeusz Eysymont był prawdziwie twórczą osobowością, a jego dorobek artystyczny należy zaliczyć do najważniejszych i najciekawszych w całej 75-letniej historii plastyki szczecińskiej. Tym bardziej cieszy nowa publikacja „Eysymont Ślad na ziemi” wydana przez stowarzyszenie Czas Przestrzeń Tożsamość w ramach serii wydawniczej BOS.
Minęło 75 lat od momentu, kiedy Szczecin stał się polskim miastem. Przyjechali do niego nasi dziadkowie i rodzice. Tworzyli to miasto od nowa dla siebie, dla nas. Teraz my – urodzeni po 1945 roku, mamy obowiązek zadbać o wspólną historię: tworzyć nowoczesne archiwa, które będą dokumentować także kulturową działalność twórców tego regionu i ich odrębne krainy. Dzięki temu lepiej poznamy siebie samych, nasz mały świat. Wówczas też docenimy rolę sztuki i kultury w naszym życiu.
Merytoryczna działalność instytucji kultury, mądre wsparcie Marszałka, mecenat Miasta oraz świadoma aktywność organizacji biznesowych stwarzać może rzeczywiste warunki, by pasjonaci i społecznicy swymi pomysłami i realizowanymi projektami inspirowali nas do czynienia miasta ciekawszym i piękniejszym. Dzięki temu mocniej będziemy wrastać w tę ziemię, bo nasze korzenie są już tutaj – w Szczecinie.
Komentarze