Zderzenie dwóch silnych osobowości artystycznych takich jak Dwurnik i Mieszko musiało znaleźć swą materializację w twórczości obojga, lub któregoś z nich. Wczoraj, na wernisażu otwierającym kolejną wystawę prac Joanny Mieszko Organizmy mogliśmy doświadczyć obecności Dwurnika i reminiscencji Nikifora. Były wszechobecne w obrazach malarki, a także rzeźbiarki, performerki i kuratorki sztuki.
Opiekuńcze duchy Dwurnika i Nikifora
Kiedy 13 kwietnia 2016 otwierałam wernisaż Zoom na Szczecin. Punkty Widzenia w Galerii Poziomu 4. Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza z dumą i wielką przyjemnością prezentowałam płótno pędzla Edwarda Dwurnika Wały Chrobrego (2016, akryl i olej na płótnie 114×146 cm). Był to obraz, który artysta stworzył specjalnie na wystawę. Z czasem okazało się, że był to jego ostatni zrealizowany temat o naszym mieście w roli głównej. Miałam nadzieję, że obraz znajdzie nabywcę w Szczecinie. Niestety. Obraz powędrował do mądrego kolekcjonera w Cedyni. Tu znajdziesz więcej informacji o tej wystawie i Edwardzie Dwurniku.
Kiedy zabraknie mistrza
Odejście Dwurnika w 2018 roku to oczywista strata dla sztuki polskiej. Kim był Edward Dwurnik dla szczecińskiej artystki Joanny Mieszko? Z całą pewnością mistrzem, którego podziwiała, nauczycielem, którego nauk nie zapomniała. O tym możemy się przekonać nie tylko w rozmowie z artystką, ale przede wszystkim oglądając jej najnowsze obrazy i słuchając zapowiedzi najbliższych planów artystycznych. Nazwisko pana Edwarda pojawia się często we wszystkich możliwych konfiguracjach.
Artystyczne konfiguracje
Jego silna osobowość w każdym wymiarze życia i twórczości pozostawiła silne ślady w twórczości Mieszko. Tego doświadczamy na ostatniej wystawie w galerii ZPAP. Pierwsze wrażenie jest skojarzeniem oczywistym – sposób prezentacji tematu i kolor z dominantą błękitu królewskiego. Kolejne prowadzą do nowych odkryć.
Joker karciany, czy „Joker” Todda Phillipsa?
Czerwienią „płonący” obraz Nowego Jorku z centralnie umieszczoną postacią do złudzenia przypominającego bohatera filmowego Arthura Flecka z plakatu „Jokera” jest obrazem, którego nie sposób pominąć. Na tym artystka nie poprzestała. W środkowej części płótna umieściła jokerową twarz – maskę, która góruje i panuje nad miastem. Mocne uderzenie pełne tragizmu i klęski człowieczeństwa. Mimo to inaczej będę postrzegała i odbierała to miasto. Pozostanie symbolem wolności, różnorodności i niezwykłej energii, której miałam przyjemność doświadczyć.
Berlińskie downtown
Płynąca oranżową czerwienią główna arteria – rzeka z kanałami śródmieścia stolicy Niemiec wywołuje już inne skojarzenia. Ruch, pęd, prędkość i szybkość dziejących się zdarzeń i sytuacji jest, jak na metropolię przystało, czymś oczywistym, a nawet może być ciekawym i pochłaniającym. Nasycone kolorem, intensywne w doznania, pełne energii i rozmachu są ostatnie obrazy Joanny Mieszko. Niepokój i zaangażowanie, pewność i zdecydowanie ruchu pędzla wprowadzają pewien rodzaj nerwu, który się udziela oglądającemu.
Polskie klimaty
Jednak obrazy miast takich jak Szczecin i Gdańsk przynoszą ulgę i spokój. Owiane błękitem królewskim z odrobiną bieli, szarości i czerni stają się niebiańskim obrazami którym człowiek przygląda się z przyjemnością …, bo rozpoznaje dobrze znane symbole swojego miasta.
Organizmy inne
Jak różne mogą być tytułowe „Organizmy” możemy przekonać się sami podchodząc do „zapisanych” aktów kobiety i mężczyzny. Pierwsze skojarzenie jest oczywiste z obrazami nie żyjącego już od dziewięciu lat Romana Opałki. Artysta tworzył obrazy w postaci rzędów kolejno malowanych na płótnie cyfr. To tylko jednak skojarzenie, bo Mieszko umieściła obie postacie na tle słów, zapisanych rozmów, które toczyły się między nią a Edwardem Dwurnikiem. Uważny odbiorca może z tej informacji skorzystać i oddać się również lekturze słowa pisanego.
Energetyka skoncentrowanych miast …
jest niesamowita. Każdy fragment płótna przykuwa uwagę. Oczy same biegną od punktu do punktu. Nagromadzenie powszechnie znanych i rozpoznawalnych detali architektonicznych miast takich, jak: Gdańsk, Szczecin, Berlin, czy Nowy Jork (bo takie też miasta oglądamy na wystawie) uświadamia, że są to również organizmy ze swoją wewnętrzną i niepowtarzalną budową – z jednej strony, z drugiej zaś – to uniwersalne i powielane schematy mniejszych lub większych struktur urbanistycznych, w których żyjemy dzisiaj wszyscy, co jest widoczne na obrazie poniżej.
Wielkoformatowe akryle w tonacjach błękitów, szarości i czerni z dodatkiem ognistej czerwieni w przypadku NY, czy oranżu zarezerwowanego dla Berlina po niemal monochromatyczne portrety Szczecina i Gdańska stanowią dobrze zapowiadający się wstęp do mającej się odbyć dużej wystawy malarki na początku 2021 roku. Tak więc c.d.n.
Komentarze