Czasami trudno uwierzyć, że artysta z prawdziwego zdarzenia jest też zwyczajnym człowiekiem. Doświadcza tzw. prozy życia – trosk i radości. A jednak. Życie osobiste Ludwiga Mosta naznaczone było dotkliwymi stratami – najpierw śmiercią ojca, później pierwszej żony, a następnie ukochanej córeczki. Nikt nie może zmienić przeszłości, ale w różny sposób ludzie dają sobie radę. Malarz koił swój ból w twórczości i dzięki temu możemy poznać wizerunki osób najdroższych artyście. Niech ten symboliczny czas pamięci o tych, których już nie ma, stanie się dla nas przyczynkiem do refleksji o tym, co rzeczywiście jest ważne w naszym życiu …
dr Ewa Gwiazdowska W stronę Mosta
Wyprawa LXII
Most – melancholijnie
Życie Ludwiga Mosta nie było usłane różami. Wprawdzie był wziętym malarzem, mile widzianym kolegą, lubianym nauczycielem i kochanym mężem i ojcem. Jednak śmierć kilkakrotnie wcześnie dotknęła jego najbliższych. Ojciec, Johann Christian, zmarł kiedy Ludwig miał zaledwie sześć lat. Dwie córki malarza umarły we wczesnym dzieciństwie. Pierwsza żona odeszła na wieki w 1840 roku, po dziewięciu latach małżeństwa. Wkrótce ożenił się po raz drugi. Jedyne dziecko z tego związku, córka, zmarła w wieku dziewięciu lat. Artysta dokumentował losy członków swojej rodziny, aby w pamięci zachować taki obraz bliskich, jakby wciąż żyli. Pośród jego dzieł są także inne, które tematem nawiązują do minionych tragedii.
Jedyny ślad
Pierwszym zachowanym śladem zmagań Mosta z losem jest rysunek, który wykonał w pierwszym dziesięcioleciu swego małżeństwa. Powołał wówczas do życia pięcioro dzieci: trzech synów: Hermanna, Roberta i Ottona, którzy wyrośli na dzielnych przedsiębiorców, i dwie córki. Obie zmarły we wczesnym dzieciństwie. Jedno z tych wydarzeń jest tematem niedatowanego rysunku. Przedstawia dziecko leżące w trumience. Gdyby nie kształt tego mebla, można by pomyśleć, że śpi. Jasnowłosa głowa w wianku, spoczywająca na poduszce, jest lekko przechylona w naturalny sposób, oczy zamknięte. Dziecko ułożone na wznak i przykryte białą pościelą wygląda na kilkuletnie. Trumna przybrana została lekką, marszczoną koronką, a poduszkę w rogu zdobi kokarda. Szkic jest wierny ale zarazem niezbyt precyzyjny. Nie wszystkie szczegóły można rozpoznać. Most zapewne bardzo przeżywał tę śmierć i nie był w stanie skupić się długo na rysowaniu.
Pozostał portret
W roku śmierci swej pierwszej żony, Henriette, Most jakby w przeczuciu zbliżającej się katastrofy, namalował jej portret. Dzięki temu zachował piękną twarz swej wybranki „jak żywą”. Henriette upamiętniona w popiersiu, w paradnej, szarobłękitnej sukni z dekoltem ozdobionym srebrnym krzyżykiem zawieszonym na szyi na podwójnym łańcuszku, z dekorującymi uszy srebrnymi kolczykami w formie buław, spogląda sugestywnie na męża. Jej poza i zwrot głowy, lekki uśmiechem na twarzy kojarzą się z portretem Mony Lizy Leonarda da Vinci. Tylko tło jest neutralne, ciemne, jak na portrecie Fornariny malowanej przez Rafaela Santi. Żona Mosta, Caroline Wilhelmine Henriette urodziła się 31 października 1810 roku w Berlinie, w rodzinie Krugner’ów.
Zanim zstąpi do podziemi
Popiersie żony namalowane w roku jej śmierci Most nakleił na tekturę, na której z drugiej strony umieścił portret Henriette leżącej już w trumnie ustawionej na katafalku. Na rysunku przedstawił żonę w ozdobnej pościeli, śpiącą snem wiecznym. Jednak jej głowa, o łagodnych rysach twarzy, przechylona ku widzowi, wydaje się być głową osoby wciąż żywej. Praca powstała w dniu pogrzebu, który odbył się krótko przed świętami Bożego Narodzenia, 22 grudnia 1840 roku. Artysta jednak miał dość czasu, aby pracując w skupieniu, dokładnie, precyzyjnie oddać szczegóły stroju Henriette, wystroju jej ostatniego „łoża” i w ten sposób zachować nie tylko w pamięci, ale i w formie wizualnej ostatnie chwile spędzone z żoną przed jej podróżą w zaświaty. Potem, po oprawieniu rysunku w kremową tekturę, Most wykonał na niej dekoracyjne obramienie. Uwiecznił na nim motywy świadczące o jego głębokiej wierze w życie wieczne. Nad trumną umieścił krzyż w okręgu, a po jego bokach chóry anielskie wykonujące muzykę sfer. Poniżej trumny narysował dwie sceny mówiące o okolicznościach śmierci usytuowane po bokach dachu wiejskiego kościoła. Po lewej stronie młoda kobieta, przypuszczalnie położna, prezentuje niemowlę w beciku matce leżącej w łożu. Po prawej stronie młody ksiądz pochylony przy łożu umierającej lub już zmarłej kobiety modli się w jej intencji.
Sen nieprześniony
Najmłodsza córka Mosta, Johanna Caroline, zwana w domu Linchen, urodziła się 10 stycznia 1843 roku w Szczecinie. Jej matką była druga żona malarza, Laura Fritz (1812–1900). Most bardzo kochał swą jedyną córkę, która okazała się dzieckiem wyjątkowym, wrażliwym i utalentowanym. Tragedia zdarzyła się niespodziewanie, gdy dziewczynka zaczęła wchodzić w wiek pokwitania. Prawdopodobnie, sądząc po dacie, zaziębiła się i dostała zapalenia płuc. Zmarła w Szczecinie 10 lutego w 1852 roku, tym samym, w którym średni syn, Robert, zdał maturę. Zrozpaczony ojciec, chcąc zachować w pamięci tak bliskie sercu dziecko, namalował pośmiertny portret córki. Przedstawił ją śpiącą w białej koszulce z marszczonym dekoltem i bufiastymi rękawami wszywanymi poniżej ramion, w pięknej fryzurze z podwójnym warkoczem oplecionym wokół gładko zaczesanych włosów. Rysy dziewczęcej twarzy tak wymodelował, że córka wydaje się spać intensywnie o czymś marząc. Wysoka poduszka za jej głową ułożona jest w ten sposób, że Linchen półleży. Tondo z popiersiem naklejone zostało na papierowe podłoże pionowo, by dodatkowo służyło stworzeniu iluzji, że dziecko wciąż żyje, a jedynie śpi. Most nawiązał do starej tradycji ukazywania zmarłych we śnie, który od czasów antycznych był uważany za brata śmierci.
Nieszczęście patriarchalizmu
Pięćdziesięcioletni Most, będąc w wieku granicznym, zabrał się za przedstawienie wstrząsającej sceny. Młoda kobieta, wdowa z dwojgiem małych dzieci, klęczy na cmentarzu przed ziemną mogiłą opłakując zmarłego męża. Odszedł nie tylko kochany człowiek, ale i jedyny żywiciel rodziny. Kobieta pozostała z dziećmi, które trzeba utrzymać i wychować. Klęczy przed grobem męża pełna rozpaczy. Rękoma zakrywa usta, aby dzieci nie słyszały jej łkania. Starsza córka przytula się do matki chcąc ją pocieszyć. Młodszy chłopczyk nie pojmuje jeszcze dramatyzmu sytuacji i klęcząc obok bawi się.
Ostateczna wersja obrazu obecnie nie jest znana.
Bezradność medycyny
Kilka lat po powstaniu obrazu Wdowa Most wykorzystał jego schemat kompozycyjny do ukazania innej tragedii rodzinnej, bliższej mu. Na starym wiejskim cmentarzu przedstawił rodziców opłakujących śmierć jedynego dziecka. Mężczyzna jest wyraźnie nieco starszy. Skóra jego twarzy straciła jędrność, a posiwiałe, rzadkie włosy rozwiewa wiatr. Mężczyzna stoi przed grobem wspierając się na lasce, z kapeluszem przy piersi. Jest zamyślony i zrezygnowany, przygnieciony nieszczęściem. Młoda kobieta, matka dziecka, przykucnęła przed grobem załamując ręce. W milczeniu, z pochyloną głową przeżywa tragedię. Jej ostre rysy i zapadnięte policzki mówią o sile rozpaczy. Na podołku położyła książeczkę do nabożeństwa, ale zapomniała o niej zatapiając się w rozpamiętywaniu wyroku losu. Skromną, ziemną mogiłę wieńczy krzyż wykonany z kawałka pnia przebitego kołkiem i osłonięty daszkiem z dwu deszczułek, na których zawisł wieniec upleciony z kwiatów i ziół. W ten sposób Most z właściwą sobie etnograficzną pasją upamiętnił wygląd XIX-wiecznego prostego, ludowego grobu. Temat tego dzieła kojarzy się z osobistymi uczuciami Mosta po stracie ukochanej córki, którą miał z drugą żoną.
Komentarze